Każdy kto chce troszkę pobawić się w stolarza powinien
posiadać piłę, tarczówkę czy krajzegę, jak zwą tak zwą najważniejsze aby nie
trzeba było wszystkiego ciąć ręcznie – to już troszkę nie te czasy.
Posiadając w warsztacie tarczówkę samoróbkę stwierdziłem że
dosyć tego. Najgorsze w tym wszystkim były bicia na wałku. Nowy wałek: jakieś 200zł,
do tego prowadnice, culagi - czego było brak i za każdym razem: kantówka ściski i ustawianie, wszystko trzeba by było dorobić a w większości dokupić.
Zacząłem rozglądać się za jakąś używką. Jest tego dużo, ale
bliżej morza. Jak dla mnie to za daleko aby gnać kilkaset kilometrów za piłą
która może okazać się czymś nie wiele lepszym od tej którą już posiadam. Szukając dalej natrafiłem na pilaki stołowe takie jak metabo ts
254 czy makita mlt100. No niby fajne ale płacić około 1800zł za coś co chwalą
tylko osoby które przy takiej maszynie mają prawie pierwszy raz do czynienia z
cięciem jakiś listewek… no nie bardzo.
Czytając różne fora natrafiłem na tarczówkę Holzmann ts 200 i urzekł mnie w niej głównie żeliwny blat.
Cena nieco wyższa bo ponad 3 tysiące. I tu się dopiero pojawił dylemat. A może kupić troszkę większą z mocniejszym silnikiem ts 250, ale tu już było prawie 4 tysiące..
No i rozpoczęło się kilka kolejnych dni zastanawiania się.
Aż w końcu podjąłem decyzję i tarczówkę Holzmann TS 200 udało mi się kupić za równe 3 000 zł razem z przesyłką.
Czytając różne fora natrafiłem na tarczówkę Holzmann ts 200 i urzekł mnie w niej głównie żeliwny blat.
Cena nieco wyższa bo ponad 3 tysiące. I tu się dopiero pojawił dylemat. A może kupić troszkę większą z mocniejszym silnikiem ts 250, ale tu już było prawie 4 tysiące..
No i rozpoczęło się kilka kolejnych dni zastanawiania się.
Aż w końcu podjąłem decyzję i tarczówkę Holzmann TS 200 udało mi się kupić za równe 3 000 zł razem z przesyłką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz